
W tym krótkim artykule chciałbym przybliżyć kilka pozycji filmowych, które moim zdaniem nadają się jako inspiracje dla sesji Zew Cthulhu. Nie chodzi tutaj o wykorzystywanie całości fabuły i przerabianie jej na scenariusz, ale o klimat i poszczególne motywy, które pozwolą ubogacić nasze własne przygody. W tym miejscu należy wspomnieć o jednej ważnej kwestii – osobiście jestem fanem klasycznych filmów grozy, głównie z przełomu lat 60 i 70 ubiegłego wieku i to na nich będę się tutaj koncentrował. Większość z tych obrazów różni się znacznie od tego, co współcześnie określa się mianem horrorów (przynajmniej tych głównego nurtu). Poniższy spis jest podsumowaniem krótkich notek, które umieszczam co jakiś czas na naszym forum.
The Wicker Man (1973)

Film w reżyserii Robina Hardy’ego, absolutna klasyka brytyjskiego kina grozy. Obraz opowiada o sierżancie Howiem, który przybywa na wyspę Summerisle w celu zbadania sprawy zgłoszenia zaginionej dziewczynki. Po jego przybyciu okazuje się, że miejscowi nic na jej temat nie wiedzą, a cała społeczność przygotowuje się do pogańskich obchodów nocy majowej.
Całość jest przesiąknięta klimatem małej, zamkniętej społeczności, która starannie skrywa swoje sekrety. Skądś to chyba znamy? Reżyserowi bardzo dobrze udało się uchwycić konflikt pomiędzy chrześcijańską tradycją, której reprezentantem jest główny bohater, a pogańskimi zwyczajami ludności Summerisle.
Bez wątpienia jest to jeden z najlepszych filmów grozy ubiegłego wieku. Klimat tajemnicy i niedomówień góruje tutaj nad bezpośredniością i tanim efekciarstwem. Mus dla fanów zewowych klimatów. Warto ostrzec, że w 2006 wyszedł remake tego filmu, ale naprawdę nie warto tracić na niego czasu.
The Devil Rides Out (1968)

Film Terenca Fishera oparty na powieści Dennisa Wheatley’a pod tym samym tytułem. Jeden z największych hitów kultowej brytyjskiej wytwórni Hammer Film Productions. Historia rozgrywa się w latach 30. Dwójka głównych bohaterów stara się wyrwać swojego przyjaciela ze szponów satanistycznej sekty.
Filmy ze stajni Hammera to dla jednych obiekt uwielbienia, dla innych przedmiot kpin i synonim tandety. Ja zaliczam się do tej pierwszej grupy i bez wahania polecam każdemu fanowi Zew Cthulhu obejrzenie tego obrazu. Prosta historia o walce grupy przyjaciół z tajemnym kultem oddającym cześć diabłu nasuwa jednoznaczne skojarzenia. Wszystko podane w zaskakująco udanej formie, która potrafi przykuć uwagę.
Witches (1966)

Kolejna pozycja z Hammera. Film Cirila Frankela ze względu na klimat i fabułę można nazwać protoplastą The Wicker Mana. Obraz opowiada o kobiecie, która przeżywa w Afryce załamanie nerwowe i powraca do Anglii, aby odpocząć. Rozpoczyna pracę jako nauczycielka w małej miejscowości. Wkrótce odkrywa istnienie kultu czarownic, który ma zamiar złożyć w ofierze jedną z jej uczennic.
Fabuła brzmi niewiarygodnie głupio, ale całość prezentuje się nader ciekawie. Kolejny raz mamy do czynienia z klimatem zamkniętej społeczności, która okazuje się wroga każdemu przybyszowi z zewnątrz. Sam motyw „czarownic” zrealizowano bardzo ciekawie. Film jest dość przewidywalny, ale rekompensuje to specyficzny klimat wszechobecnej tajemniczości.