Artykuł ukazał się kilka lat temu na nieistniejącej już stronie www.zewcthulhu.com, która była częścią serwisu Valkiria.net.
Midnight Syndicate – Gates of Delirium
Midnight Syndicate to grupa bardzo dziwna. W jej dorobku znajdziemy kilka płyt, które, jak określają to sami artyści, są soundtrackami do nieistniejących filmów. To albumy przesycone mrocznymi tajemnicami podanymi w gotyckiej aranżacji. „Gates of Delirium” jest czwartym „dzieckiem” zespołu. Płyta opowiada historię pobytu anonimowego pensjonariusza w szpitalu psychiatrycznym „Haverghast Asylum”. W pierwszym utworze o tytule „Arrival” słyszymy nadjeżdżającą z oddali bryczkę. Wysiada z niej pasażer, następnie przechodzi przez otwieraną ze szczękiem bramę, za którą słychać tylko przytłumione jęki. Dalsze kompozycje przedstawiają to, co można spotkać w mrocznych zakamarkach „Haverghast Asylum”. Pojękiwania pacjentów, dziwne hałasy i świetna gotycka muzyka – tego możecie się spodziewać po tej płycie.
„Gates of Delirium” to album godny polecenia każdemu, kto na swoich sesjach wykorzystuje motywy związane ze szpitalem psychiatrycznym. Na stronie Midnight Syndicate znajduje się lista sklepów prowadzących sprzedaż płyt zespołu. Polecam nie tylko „Gates of Delirium”, ale także resztę nagrań tej grupy.
James Horner – „The Name Of The Rose”
Jeśli widziałeś „Imię Róży” i poczułeś niesamowity klimat, jaki roztacza wokół siebie ten film, to chyba wiesz czego się spodziewać. Gdy słucha się tej płyty naprawdę można znaleźć się wewnątrz klasztornych murów strzegących starych tajemnic. Utwory są naprawdę świetnie skomponowane. Kilka z nich to nagrania chóru gregoriańskiego wyśpiewującego łacińskie modlitwy. Album znakomity dla Strażników, którzy swoje przygody umiejscawiają w klasztorach i kościołach. Na szczególną uwagę zasługuje główny motyw z filmu. Słuchacz ma wrażenie jakby kryła się za nim jakaś niepojęta tajemnica. Idealnie buduje nastrój, a chóralne wstawki dodatkowo pogłębiają efekt.
Danny Elfman – Sleepy Hollow
„Jeździec bez głowy” doskonałym filmem może nie jest, ale muzyce nie można nic zarzucić. Album idealnie pasuje do nastroju tego obrazu. Znajdziemy na nim utwory szybkie, jak np. „The Church Battle” oraz takie, które umiejętnie budują napięcie. Jedyną wadą płyty jest to, że w większości kompozycji dość często zmienia się tempo, przez co trudno jest używać tej muzyki jako tła. Mimo wszystko, na ten album powinien zwrócić uwagę każdy Strażnik, który ma zamiar stworzyć na sesjach nastrój tajemniczości i przyczajonego niebezpieczeństwa.
Danny Elfman – „Nightbreed”
Świetna płyta dla każdego Strażnika. Sporą część stanowią szybkie utwory, które idealnie ilustrują sceny walki. Do takich należy np. „Mayhem in Midian”. Innym godnym polecenia fragmentem jest „Uh-Oh…Decker!” – dynamiczny, idealnie budujący napięcie. Krótko mówiąc: płyta świetna do typowo „horrorowatych” sesji.
Thou Shalt Suffer – „Somnium”
Jeden z czytelników bardzo gorąco polecał ten zespół. Niestety pierwsza płyta, jaka wpadła mi w ręce, to typowy death metal, którego po prostu nienawidzę. Lekko zniechęcony szukałem dalej, aż natrafiłem na „Somnium”. Płyta dość dziwna. Instrumenty, które zwykle słyszymy w orkiestrze, przeplatają się na niej z psychodelicznymi efektami. Takim utworem jest np. „Absolutam commoventem suavitatem”. Na początku słyszymy uciążliwy dla ucha szum, który nagle urywa się żeby ustąpić miejsca przyjemnej, fortepianowej melodii. Muszę powiedzieć, że ten pseudoklasyczny album ogromnie przypadł mi do gustu. Utwory są mroczne, dziwne, niepokojące, ale na swój sposób bardzo pociągające. Jakby stworzone do sesji „Zewu Cthulhu”. Muszę jednak zaznaczyć, że na pewno nie wszystkim się spodobają.